… minus siedem.
Powiedział kiedyś pan butelka w TVN24. Nie lubię tego. Klikłabym.
Jako dziecko dawałam sobie odwrócić uwagę heberfenicznym ojejku zobacz jaki wspaniały śnieżek. Ze wstydem przyznam, że też tę metodę stosowałam. Znaczy heberfenicznego ogłupiania, nie wymrażania.
Nienawidziłam zimy. Była ciemna, zimna, nieorzyjazna. Dzień w którym moja szyszynka przestawała się na mnie obrażać był nieledwie świętem narodowym.
I tak mijały lata. Aż w pewnym momencie zorientowałam się, że zimnica na dworze jest jakaś mniej straszna. Przeprowadziłam dogłebną analizę psychologiczno-meteorologiczną. I znalazłam zależność. Zaczęłam jeździć samochodem. Im mniej ci marznie tyłek, tym życie jest znośniejsze. Elementarne.
Poza tym zima to narty. Narty są dobre.