W oddali zniknie głowa moja płowa

To pewnie geny. Moi przodkowie prowadzili koczowniczy tryb życia. Albo za dużo lektur w stylu „Dzieci kapitana Granta”. Och, Patagonia, tak, bym była bardzo zadowolona. To najbardziej nierealne miejsce, w które chcę dotrzeć. Ameryka Północna ma swój urok. O ile jest północna. Trip po Stanach trochę kusi, ale robi się to standard i must have aspirującej klasy średniej, więc aspiruję sobie w kąciku. Ale tak naprawdę moje kiedyś i muszę, a nawet tam żyją smoki, to Ameryka Południowa. Oczywiście dla równowagi, naprawdę południowa. Tam jest zimno, rosną kaktusy. Tam nie dotarł Gógiel z Google View, a autostrada jest pokryta szutrem. Ale to kiedyś.

Chyba sporo przed tym, zanim pojawił się Bysiek, obiecałam sobie, że pokazanie dziecku świata jest równie istotne, a może nawet istotniejsze, od nakarmienia i wyprania portek. Karmienie wychodzi mi całkiem średnio, aż cud, że nie przyszła do nas opieka społeczna, że to dziecko nie dość, że mięsa nie je to jeszcze jakieś zabiedzone.

Od nastu lat sukcesywnie odhaczam miejsca, które, jak sądzę, powinien zobaczyć i odkąd zaczął w miarę prosto siedzieć w foteliku samochodowych ciągam po po Europie. Obecnie już bez fotelika, żeby nie było wątpliwości, mimo, że nadal jest na tyle zabiedzony, że pewnie bym go nawet w jakiś dała radę wepchnąć.
Los grafomana, kołaczą mi się po głowie jakieś fragmenty zdań, w których na pewno występuje zorza polarna i miliony miejsc w które musisz dotrzeć.

Jedno z ważniejszych miast na mojej mapie wrażeń to Rzym. Kocham Oktawiana Augusta od późnej podstawówki (to przypadek, że AJS jest do niego podobny!), Swetoniusza czytywałam zanim to było modne, Gravesa znałam na pamięć, a rodzina karciła mnie za czytanie Krawczuka. Pierwszy raz byłam z Rzymie, z pielgrzymką, jako dziewiętnastolatka wypuszczona ze szponów Matki Komuny. No, przyznam, to było mocne uderzenie. Potem, kiedy Europa zniosła wizy, w pierwszym w moim życiu europejskim tripie, Rzym musiałam zaliczyć. Dobra jestem w planowaniu trasy i jakoś bez wysiłku, palcem po mapie, dojeżdżam z Paryża do Rzymu. Niestety potem równie łatwo zamieniam podróżowanie palcem w podróżowanie realne i mam jakieś zakrzywienie rzeczywistości, bo odległości liczę w dniach, a nie w kilometrach. Pewnie to też ci koczowniczy przodkowie.

Dawno w Rzymie nie byłam. Nie chcę jechać tam kamperem, bo doświadczenie nauczyło omijać większe miasta. Kłopot duży, parkowanie trudne, uciechy mało. Na szczęście są tanie linie lotnicze, pensjonaty z jedną gwiazdką na booking.com i sklepy spożywcze. Lecimy w październiku.

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

6 myśli na temat “W oddali zniknie głowa moja płowa

  1. Kto wie, może minęliśmy się w tłumie. Po raz pierwszy byłem w Rzymie we wrześniu 1988. Warto było! Wyjechałem stamtąd jako zdeklarowany ateista. Byłem odtąd jeszcze dwukrotnie i zawsze będę chciał wracać, to wspaniałe miasto. Wieczorami.

    Polubienie

  2. nie wiem, mnie się rzym kojarzy z za ciepłym dla mnie klimatem.
    co jest niekonsekwentne, bo trochę chwilami chcę francuską riwierę.

    i na mojej liście jest obowiązkowo zihuatanejo, mexico.
    trochę rozważam ponowną wycieczkę do paris.fr, bo do tego miasta mam słabość.

    Polubienie

Dodaj komentarz