Katar

Moje zatoki i przyległości uratowała wczoraj akcja mojej niezawodnej rodziny. Elżbieta wyłupała od swojej koleżanki receptę na Magiczną Maść Dr. Grzegrzółki, a Jakub przez noc pędził do apteki zrobioną maść odebrać. Co sprawiło, że przespałam noc i obudziłam się tylko z każualowym katarem,a nie z gnijącymi komórkami sitowia.
 
Przy okazji kupili mi baterię środków OTC odtykających nos. Pozwolę sobie polecić:
– Xylometazolin — odtyka nos, szybko i na krótko, szczypie. Podobno można się od niego uzależnić.
– Sulfarinol — wpuszczony na noc pomaga na zatoki, tłusty i wycieka przodem. Przeterminowany pięć lat nie zabija (#btdt dzisiaj wyrzuciłam, ten którym się leczyłam dwa dni, bo spojrzałam na datę ważności).
– Nasivin soft — o połowę słabszy roztwór oxymatazoliny, dla początkujących.
– Sinulan — odkrycie, olejki eteryczne w spreju, szczypie jak cholera, ale odtyka i wypłukuje wszystko z zatokami włącznie.
 
No i Maść. Wpuszczana dwa razy na dobę, na noc na bogato, stawia na nogi w dwa dni. No, osobę z obniżoną odpornością może w osiem, ale dalej stawia.
 
Będę żyła.

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

Dodaj komentarz