Mam dorosłe dziecko, ale mam młode koleżanki, które właśnie rodzą dzieci i wchodzą w czas, kiedy podejmują decyzje – modele wychowania, karmienia, życia.
Mam też deżawi i chyba lekką traumę po wojnach, które toczyłam
Środowisko w którym żyję i obracam się w internecie jest nowoczesne i postępowe, liberalne a czasem nawet „lewackie” (widać cudzysłów? to dobrze). Mam też wśród znajomych osoby pro-life, ale oni mają swoją opowieść. Ich tym razem pomijamy. Mówimy o ludziach z poglądami pro-choice, choć często nie zgadzamy się, gdzie się ten wybór zaczyna i dyskutujemy czy aborcja na życzenie jest ok, to na aborcję czy sterylizację w szczególnych warunkach zgodzi się większość. A na trzy wyjątki występujące w polskim prawie, z niezrozumiałych względów nazywane „kompromisem”, pewnie wszyscy.
Część z nich, również ta deklarująca się jako wierząca, nie potępia antykoncepcji i nie sprawia im trudności zaakceptowanie faktu, że nie którzy ludzie nie chcą mieć dzieci teraz, a jeszcze inni w ogóle. Zgadzają się też na to, że jeśli chcą, a nie mogą, to korzystają z dobrodziejstw współczesnej medycyny, czyli technologi in vitro. Dyskutujemy dopiero przy mrożeniu zarodków, ale zgadzamy się, że to wszystko jest kwestią indywidualnych wyborów.
Tymczasem, to już dwudziesty czwarty rok, kiedy ciśnienie mi skacze, jak zaczyna się rozmowa o karmieniu piersią, a raczej o niekarmieniu. Chcesz był buntowniczką? Nie musisz wzorem Natalii Przybysz robić aborcyjnego coming outu. Nie musisz opowiadać o poliamorii czy niebinarności. Spróbuj powiedzieć: mam dzieci, karmiłam je butelką od urodzenia, bo nie chciałam karmić piersią. Mówienia „nie karmię, bo nie lubię” matkom aktualnych niemowląt zdecydowanie nie polecam, bo jest to wstęp do wielogodzinnej dyskusji o wyborach. Twoich wyborach, które tu nagle zaczynają przeszkadzać wszystkim, niezależnie od proweniencji . Już twoje ciało już nie jest twoją sprawą, bo twoja decyzja krzywdzi dzieciątko, nasze polskie dobro narodowe, uwspólnioną przyszłość narodu.
– Karmi pani?
– Nie.
– Oooo, dlaczego?
– Nie chciałam.
– DLACZEGO?
– BO NIE LUBIĘ.
Hallelujah. Ktoś powiedział Jehowa? Nie chcecie tego słuchać dalej. Dopuszczalne są odpowiedzi: „nie mogę”, „zdrowie mi nie pozwala”, „dziecko nie chciało ssać”. Ale nie to, że nie chcesz. I nie ważne czy jesteś pustą zdzirą i nie chcesz mieć brzydkiego, dużego i obwisłego biustu. Czy może psychicznie nie umiesz karmić małego człowieka własną wydzieliną. Czy źle znosisz ból i ponadrywane brodawki. Zapewne nie cenisz leczenia kanałowego na żywca. Możesz nawet żądać znieczulenia przy porodzie. Możesz nawet zdecydować się na cesarkę na życzenie. Ale karmić musisz. Mało tego, że musisz – musisz chcieć.
Tylko, że nie. Mieszanka mleczna i butelka nie jest szkodliwa. Nie zabijasz swojego dziecka odmawiając mu odgryzania swojej brodawki. Twoje dziecko nie będzie głupsze, a to, czy będzie bardziej chorowite i pouczulane na wszystko zależy od znacznie większej ilości czynników, niż międlenie twojego biustu. To czym karmisz dziecko to tylko twój wybór i nie daj go sobie odebrać.
24 lata temu nazwałam to terrorem laktacyjnym i postanowiłam się zbuntować.
Są badania, że mleko matki jest najlepiej dopasowane do dziecka. Zdrowy rozsądek, poparty podstawową wiedzą z biologii, też tak podpowiada. Ale nie ma badań, że mieszanka szkodzi. Gdyby były, mieszanka nie byłaby dopuszczona do użytku. I opowiadanie o spisku producentów mleka humanizowanego jest tak samo głupie, jak chemitrailsy, leczenie raka witaminą C i opowiadanie o spisku bigfarmy. Zdrowemu, nieuczulonemu, zadbanemu, kochanemu dziecku nie zaszkodzi butelka czy mleko modyfikowane, a relacje z dzieckiem poprzez dotyk i kontakt można realizować karmiąc butelką. Tylko, że najłatwiej o tym mówić jeśli anegdotyczne dziecko jest zdrowe, silne, pozbawione jakichkolwiek alergii i emocjonalnie stabilne. Jeśli dziecko jest noworodkiem, jest wielką niewiadomą i z tego, co słyszysz wybierzesz to, co najgorsze.
Musisz karmic piersią – śpiewa chór
I wpędza kolejne pokolenia w poczucie winy. Odbiera prawo do decydowania o sobie. Zamienia młode dziewczyny w chodzące, niewyspane laktatory. A tymczasem dzieci karmione butelką liczy się setkami, jakoś im (nam?) te butelki na pierwszy rzut oka nie zaszkodziły. Za to kolejnym pokoleniom matek, które nie chcą karmić z dowolnego powodu, zdecydowanie szkodzi wpędzanie w poczucie winy. Ja mam tyle szczęścia, że moje dziecko zdążyło urosnąć, dostać się na studia i wiele razy udowodnić, że nie jest ani cherlawe, ani chorowite, ani głupie i specjalnie poczucia winy związanego z karmieniem go mlekiem krowim nie mam. Ale doskonale pamiętam ile siły musiałam w sobie znaleźć wtedy, kiedy nikt mi nie powiedział: dziewczyno, masz wybór. I do dzisiaj ten wybór każda z nas musi sobie wyrąbać między lasem doradców i besserwisserów.
Na miłym spotkaniu 25-lecia matka bliźniaków-wcześniaków, bez odruchu ssania powiedziała: nie wiem po co ja się tak męczyłam. I ja i dzieci. One były głodne, ja nie spałam trzy lata. Nie wiem po co. Za to ja wiem dlaczego – bo nikt wtedy nie powiedział, że można inaczej. Że karmiąc mlekiem humanizowanym nie stajesz się gorszą i wyrodną matką.
Jakiś czas po tym jak zaczęłam kleić ten tekst przeczytałam, że istnieje D-MER (dysphoric milk ejection reflex) – wypływ mleka z dysforią, czyli obniżeniem nastroju. Czytałam i wiele rzeczy mi się wyjaśniło. Aż doszłam do wyjaśnień ile czasu trwa ów d-mer. Otóż łagodny utrzymuje się 3 miesiące KARMIENIA, a najsilniejszy powyżej roku KARMIENIA. W całym empatycznym tekście nie ma słowa o ratowaniu matki, która właśnie zapada się w depresji i coraz bardziej nienawidzi swojego dziecka. Uzupełnię – D-MER mija jak ręką odjął w momencie podjęcia decyzji – nie karmię, bo nie lubię. Nie będę dobra dla dziecka, jeśli wcześniej nie będę dobra dla siebie.
Jak się przed D-MER bronić wg zaleceń? Oczywiście nie wspominając o przyczynie. Należy karmić myśląc o czymś przyjemnym. Nie żartuję, naprawdę to jedyna rada. Jeśli masz depresję, furia cię ogarnia na samą myśl o nakarmieniu dziecka, to karm myśląc o czymś przyjemnym. Doskonały pomysł dla osób z depresją, niekoniecznie tą związaną z dzieckiem czy karmieniem. Czemu nasz depresję, pomyśl o czymś przyjemnym! Genialne! Wspomniana w tekście jest pomoc farmakologiczna, jak rozumiem antydepresanty. Tyle, że w większości karmienie jest przeciwwskazaniem do przyjmowania antydepów. Ani słowem nie jest wspomniane, że problem można rozwiązać w pierwszym lepszym supermarkecie kupując mleko w proszku. Dowiemy się jeszcze, że to nie jest tak, że nie chcesz karmić (no skąd, jak to możliwe!) to „hormony oszukują twój mózg”.
Szanowne panie i szanowni panowie, bo przez internet kroczy armia facetów opowiadających o tym, jak wspaniałe jest karmienie piersią, nie mając o tym zielonego pojęcia, pozwólcie młodym matkom decydować. Nie mówcie im, że dzieci karmione butelką są głupsze i niezwiązane z matką. Nie pytajcie ich po kilka razy DLACZEGO nie chcą karmić.
Mój biust, pierś czy cycek, to też moje ciało – mój wybór. Nawet jeśli uważasz, że karmienie piersią jest lepsze, to nie oceniaj czyjejś decyzji.
Karmienie piersią jest dobre, ale karmienie butelką nie jest złe. Jest inne. Pozwólcie decydować. Pozwólcie im decydować, odpieprzcie się od cudzych biustów.
zawsze mnie bawi pytanie „karmisz dziecko?” do matki małego dziecka. w domyśle oczywiście „jedynie właściwie a więc piersią”.
gdy karmiłam (piersią) swoje dzieci, zawsze wtedy odpowiadałam „nie, głodzę”.
no jp każda matka karmi dziecko. żadna (pomijam ekstremum) nie chce mu zaszkodzić, więc po kija wpędzanie w kompleksy „bo nie karmiąc piersią jesteś gorsza”. nie mam pojęcia…
żeby nie było: nawet jak karmisz piersią, to społeczeństwo powie 1/za mało, 2/ za dużo, 3/ za często, 4/zbyt długo.
To jest jakaś fiksacja, która zmusza zupełnie obcych ludzi by się wypowiedzieć na temat TWOJEGO życia, twojego dziecka i twojego ciała.
PolubieniePolubienie
No, bo wybór konczy się, jak się zaczyna karmienie. Gdzie nie popatrzysz — źle.
Z randomowych pytań lubiłam jeszcze:
— Jak się chowa?
— Świetnie, od dwóch dni nie mogę go znaleźć
PolubieniePolubione przez 1 osoba