Warszawa-Malaga 10 marca 2022

Żyję ponad 50 lat w cieniu wojny.
Urodziłam się 24 lata po 2WŚ. Dla proporcji – 24 lata temu był 1998.
Moja Babcia, która mnie wychowywała, moja matka, to dwie chodzące wojenne traumy. Częścią nasiąkłam. Książki, filmy, rocznice. Wojna była wszędzie.

Bałam się. Jako dziecko żyłam w cieniu Zimnej Wojny. Co chwila miała na mnie lecieć rakieta. W szkole uczyli mnie, żeby w razie wojny atomowej położyć się pod oknem, przy kaloryferze i przykryć gazetą. Nie bardzo rozumiałam, dlaczego choroba popromienna ma być jakaś przyjemniejsza pod kaloryferem.
Śpiewałam, że „do domu wrócimy, tylko załatwimy, parę ważnych spraw” i że „róża czerwono, biało kwitnie bez”, ale oczywiście „nikt z nas nie pęka, chociaż krucho jest”. Bawiliśmy się w wojnę.

Potem komuna upadła, weszliśmy do NATO, skończył się Związek Radziecki, Niemcy okazali się całkiem spoko ziomkami. Przerobiliśmy Getto, Powstanie, Treblinkę, a potem Srebrnicę, Mostar, Sarajewo. Mieliśmy pacyfki i gołabki pokoju. Hippisów i punków.

I wiecie? Mam 53 lata, od 2WŚ minęło 77 lat, a ja siedzę w przepełnionym samolocie pełnym zmęczonych kobiet wysyłającym swoim mężom na Ukrainie zdjęcia z samolotu, że są bezpieczne, dookoła słyszę płaczące dzieci ściskające w brudnych łapkach jedną zabawkę, którą pozwolono im zabrać, a w słuchawkach słyszę:
Did-did-did-did you see the frightened ones?
Did-did-did-did you hear the falling bombs?
Did-did-did-did you ever wonder why we had to run for shelter when the promise of a brave new world unfurled beneath the clear blue sky?

I robi mi się jakoś strasznie, strasznie źle, bo wszystko już było.
Bo nic się nie nauczyliśmy i na nic nie zasługujemy.
Bo zawsze przyjdzie ktoś, kto zmusi kobiety z dziećmi do uciekania.
I nie wiem, czy jestem bardziej wkurwiona na Putina, czy jest mi żal tych wszystkich, których w tym samolocie nie ma…

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

Dodaj komentarz