Śpię sobie jak człowiek przy otwartym oknie. W domu 28, na zewnątrz 27, daje się żyć. WTEM, wicher i zza okna ktoś włączył suszarkę do włosów.
Ja człowiek z północy, zaspany, nie bardzo kumam, co się dzieje, zawsze się otwierało okna jak było za ciepło, szczególnie nocą. Ale tutaj ewidentnie coś za oknem chce mnie zabić.
Patrzę na termometr i nie wierzę. W kilka minut temperatura na zewnątrz skoczyła do 34 stopni. W nocy. Zamykam okna, drewniana framuga wystawiona na podmuchy ma zdecydowanie więcej niż 34 stopnie. Ma więcej niż ja, czyli koło 40.
Wiało NE. Suche, gorące, obrzydliwe.