Kupowałam gumki do włosów

10 sztuk za 3,70. Wzięłam cztery opakowania na trzy kudłate osoby. Doświadczenie uczy, że niczego nie gubimy w takim tempie, jak dobrych, czarnych gumek do włosów, a w miejscach gdzie je można kupić bywam raz na rok.

Kilka godzin wcześniej okulistka dała mi porcję kropli obniżających ciśnienie w oczach, na 90 dni, refundowane 9,90. Pomiętosiłam pod nosem inwektywy na dysproporcje między lekami refundowanymi, a nierefundowanymi, ciesząc się (już bez inwektyw), że refundacja mi wychodzi tanio, przynajmniej na oczy.

W Carrefourze, przy kasie numer 23, szprotki i opakowanie krakersów kupowała starsza pani. Właściwie staruszka. Wyrok: trzyczterdzieścidziewięć. Spośród moniaków, z bardzo podartej portmonetki, staruszka wyciągnęła piątaka, który się jej wysunął z ręki.
— Nie ma ich, a jeszcze uciekają.
Nie wiem czy to był żart, czy raczej gorzka uwaga, do mnie czy do kasjerki, najwyraźniej przyzwyczajonej, bo nie robi to na niej wrażenia.

Zrobiło mi się niewyobrażalnie głupio, że uznałam moje gumki do włosów za tanie. Że uznałam moje refundowane leki za tanie.

I tak strasznie chciałam zapłacić tej pani za zakupy. I nie umiałam.

Pokolenie Z nadchodzi

Gdańsk, stare miasto, największy ceglany kościół w Europie, ulica Plebania szerokości dwóch metrów.
Wlokę się fotografując… Mija mnie dostojny, wyprostowany mężczyzna z wnuczkiem na oko trzyletnim, za rękę. Pan kroczy, wnuczek drepcze.
— Sakramenckie wiatry tu wieją, Eryku — rzecze mężczyzna do młodego człowieka. Rzecze, wygłasza, oznajmia, komunikuje i brzmi to jak exposé, deklaracja niepodległości, manifest PKWN, nie pozostawia miejsca na wątpliwość czy kwestionowanie sakramenckich wiatrów…
— Tak. — odpowiada równie poważnie trzyletni na oko Eryk i zapada poważna, krótka cisza, przerywana powiewami sakramenckich wiatrów. Mężczyzna, którego nie ośmieliłabym się nazwać dziadkiem dumnie kroczy i po tych kilkudziesięciu sekundach dodaje:
— To są, Eryku, wiatry tunelowe, rozumiesz… — bardziej twierdzi niż pyta.
— Tak — odpowiada Eryk.

Jest nadzieja dla ludzkości.
W Eryku.

Gdansk Plabenia