Śniło mi się, że wyklułam smoka z jajka. Był bladoróżowy i miał skrzydełka. Chyba był skoligacony z Falkorem z The Neverending Story. A potem przyszli źli ludzie i go ukradli w papierowej torbie z Ikei, razem z kotem Paprysiem.
Pół nocy chodziłam po mokradłach w daczowisku pod Warszawą szukając Paprysia i usiłując zmusić złych ludzi do zwrotu. Udowadniałam im niską wartość handlową Paprysia, a smok mnie mniej interesował. Zresztą zaraz im uciekł i latał za mną siadając na rynnach domków letniskowych w których szukałam torby z Paprysiem.
Aleksander obiecał mi zrobić portret pamięciowy smoczka. Twierdzi, że to był diabłosmoczek, jak mu opowiedziałam dokładnie jak wyglądał.
Jako ilustracja tylko Papryś.
