Pan rowerzysta w słowach niewyględnych mówi panu w samochodzie, że wyjeżdżając nie powinien zastawiać ścieżki rowerowej i przejścia dla pieszych. Pan w samochodzie odpowiada językiem równie mało parlamentarnym. Podjeżdżam i też nie mogę przejechać, gdyż pan w samochodzie, a ewentualny objazd blokuje pan na rowerze.
— Będą się panowie tutaj bić!? — pytam zainteresowana i jest to pytanie z cyklu „słowa, które wypadają ze mnie zanim się zorientuję”. Panowie Na chwilę zapzestają awantury i patrzą na mnie. Udaję, że mnie nie ma, więc wracają do ubliżania sobie nawzajem. Pan w samochodzie pyta retorycznie:
— To co ja mam, kurwa, zrobić jak chcę wyjechać!?
— Prawidłowo, to cofnąć się przed przejście dla pieszych i nas przepuścić — słyszę, że mówię i zaczynam żałować, bo postury, jak wiadomo jestem nikczemnej, a facet jest metr ode mnie.
I wtedy dzieje się coś, czego się nie spodziewamy… Otóż, nie uwierzycie. Facet w samochodzie wrzuca wsteczny i się cofa. Za przejście.
Zdziwiłam się ja, jeszcze bardziej zdziwił się awanturny rowerzysta, nawet cofnięty pan w samochodzie wyglądał na zdziwionego.
— JA PIERDOLĘ — wrzasnął dla równowagi.
— Niech pan tutaj lepiej nie pierdoli, bo się ludzie będą z pana śmiali — wypada ze mnie na pożegnanie i uciekam.
Serio, nie zdawałam sobie sprawy z mocy sprawczej słów, które wypadają ze mnie zanim zdążę się zastanowić.


