Psychopaci i wrażliwcy

Mój wegetarianizm nie jest taki całkiem bez sensu*. Nigdy w życiu nie męczyłam żywego stworzenia, nie wyrywałam muchom skrzydełek, nie topiłam mrówek, nie obcinałam osom odwłoków. Kwestię dwunożnych hominidów pozostawię otwartą, bo tutaj chyba taka całkiem bez skazy nie jestem, bo zdarzyło się odwinąć w afekcie na odlew, co pozostawię wątkiem nierozwiniętym.
Tak więc dżinistą nie jestem, ale jedyne stworzenia, które świadomie uśmierciłam, to komary i pająki. I to też te mniejsze, bo większe łapię w szklankę i wynoszę. Raz w życiu przejechałam szczura. Więcej grzechów nie pamiętam, z zabijaniem nie jest u mnie najlepiej, bo wbrew pozorom wrażliwa i delikatna jestem. (Dobra, też się roześmiałam).
Jako osoba wrażliwa na miękkie futerka mruczących ssaków posiadam dwa koty. Koty są miłe. KOTY SĄ MIŁE. O ile nie jest się ptakiem albo gryzoniem, o czym co jakiś czas boleśnie się przekonuję. Zazwyczaj nocą albo o świcie.

Tym razem była noc. Głucha i burzliwa, południe kraju pod wodzą TVN24 ogłosiło Armaggedon, a za oknem przelatywały drobne przedmioty. Niestety nie przelatywały małe zwierzęta gospodarskie, bo te najpierw udały, że się boją burzy, potem udały na zewnątrz. A potem się zaczęło…
Pod fotelem w stołowym**, na dywanie zamiast kota znalazłam zmasakrowaną srokę. Sroka ptaszysko duże. Nie mam pomysłu jak moim ślicznym, domowym kotkom udało się w nocy, w wicher i deszcz, tę srokę złapać, solidnie wytarmosić i wnieść przez lufcik do domu. Ale im się udało.

Niestety sroka nie została wytarmoszona na śmierć i kiedy ją znalazłam dogorywała pod moim fotelem. W stołowym. I tu zaczął się problem, gdyż ptaszyna, jako żywo (a to naprawdę nie jest najlepsze określenie), robiła wrażenie, że skrócenie jej cierpień jest jedynym humanitarnym posunięciem, w sytuacji zastanej pod fotelem. Antenatka zaoferowała się do wyniesienia i zakopania sroki, ale martwej. Młody, wytypowany w funkcji płci do ostatecznego rozwiązania kwestii sroki pod fotelem dostał wyraźnego ataku paniczki i poinformował nas, że za późno, żeby teraz został psychopatą i odmawia. A ja się zaoferowałam, że jedyny sposób w jaki mogę cokolwiek życia pozbawić, to przejechanie samochodem, ale ktoś mi musi ofiarę pod koło włożyć. Chętnych nie było.
Uznaliśmy, że musimy zasięgnąć pomocy specjalisty. Wspólnym, niemałym wysiłkiem, zapakowaliśmy srokę w karton i z pojechaliśmy do najbliższej kliniki weterynaryjnej. Tam dowiedzieliśmy się, że azyl dla ptaków działa przy warszawskim ZOO, ale temu konkretnemu ptaku to raczej spokój wieczny i azyl u Pana naszego i ptasiego już pozostał. Pożyczyłam od młodego dychę, zapłaciłam 20 zł za skrócenie ptakowi cierpień i odjechałam w dżdżystą noc, pozostawiając panią weterynarz w lekkiej zadumie nad złożonością świata, który wydaje osoby niezdolne do wyrzucenia dogorywającej sroki na najbliższym trawniku.

W domu spektakularnie obraziłam się na koty, przysięgłam kupować im tańszą karmę i podziękowałam miłościwej Bogini, że psychopaty wprawdzie nie wychowałam, ale za to mam z kim w środku nocy jeździć do weterynarza i drobne kwoty pożyczać.

* Uprasza się o nie podejmowanie dyskusji na temat krzywdy, jaką ponoszą krowy w wyniku mojego picia mleka, bo wiem. Różnica jest ilościowa, a nie jakościowa.
* * Ach, gdzie te czasy kiedy antenatka wzdychała z oburzeniem „nie chcesz powiedzieć, że będziemy mieć teraz serwer w STOŁOWYM„. Teraz wifi z ruterka lata po całej chałupie.

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

15 myśli na temat “Psychopaci i wrażliwcy”

  1. Myśmy wczoraj znaleźli na drodze rannego szczygła. Też mieliśmy problem: zostawić na drodze na pewną śmierć, skrócić cierpienia, czy spróbować jakoś pomóc. Wybraliśmy opcję trzecią, ale niestety z marnym skutkiem…

    Polubienie

  2. Hmm… Trochę sody, octu i wydziela się CO2 w dużych ilościach, który ma tę przyjemną właściwość, że daje się „przelewać”. Ptaszka do kartonu, naczynko z sodą i octem takoż. Teoretycznie ptak powinien stracić przytomność, a następnie się udusić. Nie testowałem, bo problemów z dobiciem nie mam, ale teoretycznie powinno być bardzo humanitarne.

    Polubienie

  3. Kilka ptaków zabiłem samochodem – same sobie winne, bo wylatywały w nieodpowiednim momencie.
    Winien też jestem śmierci kilku myszy, ale mam coś na swoje usprawiedliwienie: pułapka nie pozwala myszom cierpieć, zabija błyskawicznie.

    Polubienie

  4. moj kot zabija na smierc. na szczescie (?!) widze w jego domku sterte pior.
    a jedyne stwory, ktore mi znosi, to zamordowane zaby. moze mu az tak bardzo nie smakuja?

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do pajeczaki Anuluj pisanie odpowiedzi