Jak kiedyś zaczynałam pisać bloga, szarpałam zdania z rzeczywistości. Potem nauczyłam się pisać w przeciągu, w pociągu na drągu, nawet przepisywałam ze zmiętoszonego kajecika.
Potem zapomniałam, olałam, niedoinwestowałam. Przestałam pisać i przestały mi się lepić w głowie ładne, okrąglutkie zdania, dokarmione przymiotniczkami, podrzędnie zlożone, moje kochane kluseczki.

Brakuje mi tego, cholernie mi brakuje.
To co nie jest zapisane nie istnieje.
Nudniejsze od pisania o pisaniu są tylko sztuki teatralne o teatrze.
Jeśli ktoś to jeszcze czyta, lojalnie uprzedzam, że będę teraz ćwiczyć gamy. Ściskać piłeczkę, żeby mi wróciła władza w palcach. Wywalcie z RSS czy co tam.

Wdech, wydech. Jeśli codzniennie napiszę 700 znaków, za dwa tygodnie napiszę o wszystkich zaległych rzeczach, które sobie obiecuję zapisać.
Blogi są teraz inne, nie wypada chyba już pisać tak jak pisaliśmy kiedyś. Teraz trzeba być dziennikarzem obywatelskim. Nie wiem czy umiem.

I to wcale nie dlatego, że chcę forda.

Mentalna rehabilitacja, leksykalny balkonik. Kroczek za kroczkiem.

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

6 myśli na temat “”

Dodaj odpowiedź do siwa Anuluj pisanie odpowiedzi