Jadę w góry. Uskrobałam urlopu. Dobra, mam tego urlopu chyba 10 dni więcej niż normals w skali roku. Jakieś korzyści z bycia inwalidą trzeba mieć.
Pakuję się od soboty. Pakowanie polega na układaniu na środku pokoju, dookoła roweru stacjonarnego, pryzmy z rzeczy, które zabieram.
Dodatkowo postanowiłam jednak zabrać Najpotrzebniejsze Artykuły Spożywcze. Przynajmniej na jeden dzień. Do kupy dołączyły:
— kawa rozpuszczalna
— mleko 3,2%
Poza tym survival kit tworzą:
— orteza kolanowa krótka 2x
— internet
Chyba zacznę obliczać swoje szanse na przeżycie w procentach.
Wyjeżdżamy 21.12 popołudniu. Cały czas mam nadzieję, że jeśli koniec świata będzie, to brejknę system, bo jeśli zaskoczy mnie gdzieś w okolicy Radomska, gdzie już kilka razy zaskoczyła mnie niebagatelna śnieżyca, to zje własny ogon, ponieważ z moich obserwacji wynika, że Radomsko, to właśnie koniec świata.
To w tym roku Radomsko rozczarowało.
Koło północy z 17.12 na 18.12 wyglądałem przez okno, padał śnieg, Towarowa była biała, nawet tuż za pługopiaskarką. Dwie godziny wcześniej tylko kałuże były już zamarznięte. Tu na południu nic.
Wizyta 20.12 ponownie rozpoczęła się widokiem śniegu.
A to co u nas wczoraj napadało i teraz się gromadzi to jutro stopnieje.
Ale tam koło siebie masz na szczęście armatki. Wykorzystaj póki się da.
PolubieniePolubienie
Koło Radomska dwa razy mnie taka zamieć dopadła, że myslalam, że nie dojadę. W tym raz jechałam z Dąbrowy G. (300 km) osiem godzin, na awaryjnych, bo NIC nie było widać.
Koło mnie śnieżą, faktycznie, dzisiaj się bdb jeździło,
PolubieniePolubienie