Mój problem polega na tym, że żyję tak, jakby pojutrze miał być koniec świata.

Stąd problemy z planowaniem, permanentny niedoczas, niedokańczanie niczego, łapanie teraz i zaraz wszystkiego z czym za dwa dni można nie zdążyć.
Nic nie może zaczekać, plany długofalowe nie istnieją. Jeśli coś się uda, to dlatego, że musi albo całkowitym przypadkiem.
Jestem egzemplifikacją hasła NO FUTURE i dotarło to do mnie w drugiej połowie życia.

Prędko, prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu…

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

10 myśli na temat “Mój problem polega na tym, że żyję tak, jakby pojutrze miał być koniec świata.”

  1. @siwa, @mt3o: SOA#1. Gdyby było inaczej, już dawno kontaktowałbym się ze światem z jakiegoś wariatkowa. Inna sprawa, że „Getting Things Done” to na zaawansowaną jazdę jeszcze ciutkę za mało – tegoż autora „Życie i praca” to „podręcznik operacyjny”, idealnie uzupełniający podstawy.

    Polubienie

  2. A to chyba dobre podejście. W końcu:
    „Carpe diem”
    „Żyj tak, jakby miał to być ostatni dzień twojego życia”
    i inne takie powiedzenia…

    Byle się tylko za bardzo nie spieszyć… bo „Gdy się człowiek spieszy…”

    Ja się zawsze strasznie cieszę, gdy uda mi się np po 2 latach zakończyć coś, co gdyby się zabrać tylko za to, zajmuje 3 dni. Np. przerabianie latarki po dziadku na LED :) albo jakiś remont ;)

    Gdy mi się czegoś nie udaje dokończyć, to nie płaczę. Zawsze można coś innego zrobić… ;)

    Niestety prokrastynacja pełną parą u mnie, ale ostatnio jakoś się do niej przyzwyczaiłem i już mnie tak nie męczy.

    Pozdrawiam, Kuba

    Polubienie

  3. @torero: GTD z tego co zdążyłem poznać wymaga by wskoczyć w ten tryb całym sobą, jump in with both feet, jak to się po angielsku mówi (jest polski odpowiednik?). Nie potrafię tego. Jestem zbyt mało wytrwały by to zrobić i zbyt zdezorganizowany.
    Najbardziej demotywujące dla mnie jest to, że nigdy nie mam czasu usiąść do projektów odłożonych na kiedyś (someday), bo jest za dużo tych z krótszym terminem. A po miesiącu tracę ochotę by sortować inbox. Evernote którego próbowałem wykorzystać stał się śmietnikiem…

    @marmez

    Gdy mi się czegoś nie udaje dokończyć, to nie płaczę. Zawsze można coś innego zrobić… ;)

    +1

    Polubienie

  4. Tja, GTD.
    Wstań o 5:30, toaleta, wyprowadź psa, może coś zjesz albo zrobisz kanapki do pracy. Jedź do pracy.
    Wstań o 6:30, toaleta, obudź i nakarm dzieci, ubierz je i siebie, wyjdź z nimi do żłobka i pracy.
    14:30 wyjdź z pracy, odbierz dzieci ze żłobka. Wyprowadź psa. Nakarm dzieci. Spróbuj rozpocząć przygotowywać obiad. Baw się z dziećmi. Przebierz pieluchy dzieciom. Razem z partnerem, partnerką spróbuj jednak zrobić i zjeść obiad.
    18:00 Obiad zjedzony. Baw się z dziećmi. Spróbuj wstawić pranie.
    19:30 Wykąp dzieci. Baw się z dziećmi, nakarm je i może usną.
    22:00 Dzieci śpią. Powieś pranie, spróbuj zjeść kolację, wyczyść filtr w akwarium, wyprowadź psa, wyrzuć śmieci, posprzątaj mieszkanie, wykąp się, poprzytulaj do partnera – więzi trzeba utrzymywać, przeczytaj dwie strony książki – w końcu taka ciekawa jest, przeczytaj kawałek internetu, sprawdź pocztę, spisz wydatki, napisz w nim może coś, odpal w końcu Raspberry Pi, odszukaj i wyślij obiecane rok temu skany zdjęć, napij się piwa lub wina, wyszyj kawałek obrazka albo zeszyj klocki, zdejmij pranie z suszarki, idź na siłownię lub basen albo pobiegać. A może idź spać i przestań myśleć o zastosowaniu technik typu GTD, bo to jest zwyczajne życie a nie singlowy freelancing? Bo rano trzeba wstać i wrócić do kółeczka, prawie jak w ITILu.

    BTW, na Street View jakiś czas temu widziałem że furtka w stosunku do reszty jakaś taka nie pomalowana na nowo – zmieniło się to? ;)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do mt3o Anuluj pisanie odpowiedzi