Kalendarze

Mam dzień po dniu spisane, co robiłam od 1981 roku. Czasami nie wszystko, bo nie notuję jak jest źle. Do czasu miałam tzw. Kalendarzyki Domu Książki, ostatnio Moleskiny. To chyba coś z pogranicza jakiegoś natręctwa, bo wydaje mi się, że jeśli czegoś nie zapiszę, to ginie na zawsze. Co by tłumaczyło, dlaczego nie zapisuję rzeczy, które chcę, żeby zginęły.

W epoce wczesnego komputera, kiedy bawiło mnie samo klepanie literek pracowicie przepisałam w kalendarz dwadzieścia lat mojego życia. Niestety w formacie, który okazał się martwą gałęzią ewolucji, na szczęście eksportowalną do TXT.

Po zniszczeniu kalendarza widać, kiedy w domu pojawił się komputer

Oczywiście wraz z nastaniem ery chmurzasto-cyfrowej przeprowadziłam się w sieć. Moleskin teraz służy mi do notatek i na wyjazdy. Tyle, że era cyfrowa przyniosła nowe wyzwania. #acojeśli Gógiel zamknie kalendarz? #acojeśli skończy się prąd? Tyle pytań, znikąd odpowiedzi.
Nauczyłam się robić backupy zawartości gógla w plikach tekstowych. Nauczyłam się zgrywać do tych samych plików tekstowych feed z Foursquara. Nauczyłam się synchronizować to wszystko. Drugi stycznia zazwyczaj spędzam na eksporcie poprzedniego roku. Co zabawniejsze, system kodowania dał się przenieść miękko w znaki ascii (# PP) (*) (^^) — nihil novi sub sole.

Ostatnio przysiadłam nad plikami tekstowymi z lat 1981-1986 i metodą analizy porównawczej wykombinowałam jak można zamienić bazę w formacie
dd-mm-rrrr [wydarzenie] w wersję którą zaimportuje Gógle Kalendarz.
Poklepałam się z uznaniem po ramieniu i wciągnęłam do Excela lata 1987-2002.
O ile można przyjąć, że jako nastolatka byłam oszczędniejsza w notatkach, tak póxniej się nieco rozkręciłam. Baza okazała się mieć 18.000 rekordów. Słownie osiemnaście tysięcy.
Do tego nie jest w ascetycznym formacie, a nieco barokowym, czyli:
dd-mm-rrrr [wydarzenie]
[wydarzenie2]
[wydarzenie3]

Gdzie niejednokrotnie kolejność wydarzeń nie jest bez znaczenia.

Pozostaje mi w długie zimowe wieczory uporządkować „z palca” piętnaście lat mojego życia. Przy okazji muszę się oprzeć pokusie orwelizacji kalendarza i nie wywalać stamtąd wydarzeń i osób o których nie bardzo chcę pamiętać.

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

4 myśli na temat “Kalendarze”

  1. alicja od chmielewskiej miała podobnie?
    ja również notuję, trochę chyba obszerniej, nie intymnie. i mam niesamowitą frajdę gdy wyciągam kalendarz sprzed lat 6 (wtedy zaczęłam) i przypominam sobie dokładnie, nawet to czego nie zanotowałam.

    Polubienie

  2. ktos u Chmielewskiej tak miał. Ale chyba wymyśliłam to niezależnie, bo nie dałabym rady trzydzieści kilka lat wzorować sie na ulubionej postaci.
    Zreszta moje kalendarze sie juz nie raz przydały do odtwarzania jakiś wydarzeń…

    Dokładniejsze notatki to mam na rożnych blogach, tez pilnuje eksportow, a tam gdzie sie nie da wyeksportować staram sie nie pisac nic ważnego.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do browar Anuluj pisanie odpowiedzi