Polski przyśpiesz

Polski przyśpiesz nie jest dynamiczną odmianą polskiego przykucu. To starannie pielęgnowany odruch rodaków-kierowców. Wszystkich, wielu, większości, pewnie także mój. I twój.

Polski przyśpiesz jest odruchem bezwarunkowym i polega na spontanicznym przyciśnięciu pedału gazu na widok wyrzuconego kierunkowskazu samochodu jadącego z na sąsiednim pasie. Pojawia się również na widok pieszego zbliżającego się do pasów, roweru przejeżdżającego ścieżką rowerową, żółtego światła na skrzyżowaniu, czyli w tych wszystkich sytuacjach, kiedy może jeszcze zdążę. Względnie na pewno zdążę, śpieszy mi się, możesz poczekać, następny go wpuści.

Zaoszczędzony czas liczy się w niewiarygodnie cennych milisekundach od których może zależeć życie. Przecież, jakby wszyscy wszystkich przepuszczali, to jazda byłaby niewiarygodnie uciążliwa i znacznie wolniejsza. Nie, nie wymagam od bliźnich, żeby hamowali, mam odrobinę rozsądku i chwilę już po polskich drogach jeżdżę. Wiem, że hamulec hańbą Polaka. Ale czasem, żeby kogoś wpuścić, przepuścić, umożliwić wjechanie, wejście, przejechanie, wystarczy nie przyspieszyć. Odpuścić gaz. I jazda staje się płynniejsza i przyjemniejsza, co można stwierdzić w krajach, gdzie nie ma genu przyśpieszu. Co ciekawe, nawet kierowcy, którzy kodeks ruchu drogowego traktują swobodnie i umiarkowanie skrupulatnie go przestrzegają, przyśpieszu nie znają.

Niestety polski przyśpiesz ma się dobrze, jeździć na suwak nie umiemy, moja rodzona matka boi się jeździć po mieście, a jak już wyjedzie, to stara się jak najmniej zmieniać pasy. Narzekacie na staruszki-zawalidrogi na lewym pasie? Poznajcie moja matkę. Będzie nim jechała, ponieważ jest pewna, że jeśli nie wryłaby się na ten lewy pas odpowiednio wcześnie nikt jej tam potem nie wpuści. Przecież nie po to zmienia pas, żeby skręcić.

Przechodzicie przez pasy, bez świateł? No, to zwróćcie uwagę, że wszyscy kierowcy dojeżdżający do was przyspieszają. Jedziecie samochodem u widzicie pieszego? Zwróćcie uwagę, że nieświadomie przyspieszacie. Nie przyspieszacie? Nie wierzę, albo jesteście w znakomitej mniejszości, bo obserwacje prowadzę już wiele lat i nie zanosi się, żeby cokolwiek w tej materii miało się zmienić.

Jazda na suwak

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

5 myśli na temat “Polski przyśpiesz”

  1. Też tak miałem, ale już nie mam. W Krk było sporo remontów i jakiś nie-głupek z ZIKIT-u nastawiał tych tablic z suwakiem. O dziwo kierowcy zaczęli to akceptować, i od tamtej pory jest dużo łatwiej włączyć się do ruchu. Widzę tą różnicę jeżdżąc po innych miastach. Nawet założyłbym się, że w miastach gdzie jest łatwiej, na pewno tablice z suwakiem były okazane :)
    A spieszyć się przestałem, choć czasem zagra krew… ale od razu przypomina mi się „Prędkość bezpieczna” Sobiesława Zasady. Opisywał tam swój eksperyment z lat 70-tych, jak to kupił Porsche i zasuwał do W-wy. W jedną stronę spokojnie, choć szybko. Z powrotem na maxa, po rajdowemu. Różnica – zarobione 11 minut na 300-tu kilometrach – i spalony jeden bak więcej ;)

    Polubione przez 1 osoba

    1. Ten eksperyment Zasady pamiętam. Teraz za miastem (autostrady) to nie zadziała, ale po mieście to jest rzeczywiście zadniedbywalne. Jak masz światła, a zielonej fali w Waw nie ma, to kompletnie znaczenia. A już _nie przyspieszanie_ na bank.

      Polubienie

      1. Testowałem to wielokrotnie na trasach Wawa – Rzeszów, Wawa – Szczecin, Wawa – Kraków i inne. Jedyna trasa, na której szybsza jazda ma sens to autostrada do Łodzi i Poznania, acz to tez zależy od konkretnego auta, potrzeb, czasu, spalania itd. Jeszcze jedna rzecz, oprócz czasu – jechanie 140 mniej męczy niż 160 czy 180, tak jak jechanie 90 krajówką jest wygodniejsze niż jechanie nią 130… W dodatku jak się jedzie 90, to mniej trzeba wyprzedzać, a jak przy 130 co chwilę sie wyprzedza i zwalnia, to nerwów dużo, za to czas ten sam.

        Polubienie

  2. Nigdy tak nie miałem. Wręcz przeciwnie. Jedyny mój przyspiesz polega na tym, że jak chcę zmienić pas i jest miejsce tak, by zmienić go nie zajeżdżając nikomu, to wdeptuje w podłogę, by w to miejsce wjechać, nie bojąc się, że pacjent przed którego wjeżdżam da po garach widząc mój kierunkowskaz. Na szczęście obecne auto eliminuje 95% tego typu sytuacji. Ech.

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do browar Anuluj pisanie odpowiedzi