Następna umiejętność — prowadzenie na raz dwóch samochodów

W Boże Ciało trochę udało mi się. Panu w Punto ocaliłam prawy bok, sobie ocaliłam lewy bok, przeszłam dosłownie na gazetę od jego lusterka (mam ślad plastiku na lewym boku, zejdzie WD40), zarysowałam nieco prawą przednią felgę wpadając na krawężnik z prędkością 70 km/h, a w międzyczasie zdążyłam sprawdzić, czy na trawniku nie ma znaku drogowego, a wszystko w czasie poniżej sekundy.

A na koniec powiedziałam panu Łukaszowi, żeby patrzył w lusterka, jak zmienia pas.
Mam też nadzieję, że teraz będzie opowiadał, jak to baby dobrze jeżdżą w przeciwieństwie do młodych facetów, bo tak chujowo jechał, że gdyby nie refleks starszej pani, miałby samochód do klepania.

Chwilę mi zajęło opanowanie dygotu, a następne sześć godzin zajmowałam się głównie klepaniem po ramieniu z samozachwytu, przyjmowaniem od siebie gratulacji i rozpływaniem się, jak świetnie prowadzę. W końcu rodzina kazała mi się uspokoić, ale satysfakcja, że się udało, została. Nawet gumy nie złapałam, a przywaliłam zacnie. Alufelga od byle czego się nie strzępi.

Poza wymijaniem gamoni w Punto, z  licznych talentów motoryzacyjnych mam  rozwinięte poczucie dezorientacji wśród licznych dowodów rejestracyjnych. Jest ich w domu cztery i jak pragnę podskoczyć, zrobiłam już chyba każdy numer i pomyliłam dowolne konfiguracje. Założenie znam — mieć przy sobie dowód rejestracyjny tego samochodu, którym jadę. Potem nie jest już tak prosto. Kombinacji jest na oko 21 [1], zakładając, że mogę mieć przy sobie więcej niż jeden dowód rejestracyjny, a nie mogę jechać więcej niż jednym samochodem (o tym za chwilę), jest w czym wybierać.

Dwa lata temu przejechałam ponad dwa tysiące kilometrów, byłam zagranicą i po powrocie okazało się, że dowód kampera leży na moim biurku, a w portfelu mam dowód osobówki. Jeżdżenie z dowodem nie tego samochodu, którym jadę to poniekąd moja specjalność, ale całkiem niedawno, w leśnych ostępach, okazało się, że mam ze sobą owszem, dowód kampera, ale poza nim mam w kamperze dowód samochodu, który aktualnie jeździ po Warszawie. Śmiechom i żartom nie było końca, choć to akurat nie była moja wina.

Pikanterii dodaje fakt, że w dowodzie rejestracyjnym powinnam mieć jeszcze aktualne ubezpieczenie. Kiedyś zapłaciłam ubezpieczenie za samochód (mam przypominajkę w kalendarzu i panią agentkę, która mnie pilnuje). Wymieniłam kwitek w dowodzie rejestracyjnym, a stary zabrałam do pracy celem nakarmienia niszczarki. Pod niszczarką nostalgicznie go przeczytałam i jakież było moje zdumienie, gdy doczytałam, że ważność skończyła mu się rok wcześniej, a co ciekawe nie miałam pojęcia, gdzie przez rok był aktualny kwitek. To znaczyło, że cały rok (a było to kilkanaście tysięcy kilometrów, w tym spora wyprawa zagraniczna i pierwsze w życiu jazdy młodego) jeździliśmy bez ubezpieczenia.

Co zabawniejsze — nie udało mi się nigdy zapomnieć ani pomylić prawa jazdy i dowodu osobistego.

A dzisiaj, żeby się nie pogubić wyszłam z domu ze wszystkimi czterema dowodami i wykonałam logistyczny majstersztyk, bo udało mi się dwoma i pół [2] kierowcami przestawić cztery pojazdy. Zaczęliśmy galopadę o ósmej rano:

  1. Pandą i Fordem zawieźliśmy Forda do warsztatu, który miał naprawić klimatyzację
  2. Pandą wróciliśmy po kampera
  3. kamperem i Pandą pojechaliśmy do Wesołej, gdzie został kamper na wywczasie
  4. Pandą pojechaliśmy do garażu podziemnego mojej pracy i stamtąd zabraliśmy skuter
  5. jeden kierowca powrócił skuterem do domu
  6. drugi kierowca Pandą powrócił po pracy do domu
  7. trzeci kierowca Pandą pojechał z drugim kierowcą po Forda

Chcecie wiedzieć kto robi korki w tym mieście? Otóż ja. Rozbijając się po nim czterema pojazdami.

Plusy: mam naprawioną klimę, mam pod domem skuter, który ma korzystny czynnik chłodzenia wiatrem.
Minusy: nie mam kampera, musiałam zapłacić za klimę


[1] Bysiek liczył, jak ktoś uważa, że źle, to będzie korekta
[2] te pół kierowcy stąd, bo w punkcie 7 w zasadzie mogłam iść piechotą, ale padało

Autor: siwa

Jestem ubogą staruszką zbierającą chrust, laboga

6 myśli na temat “Następna umiejętność — prowadzenie na raz dwóch samochodów”

  1. E, to nie znaczy, że jeździłaś nieubezpieczona, tylko że nie miałaś potwierdzenia ubezpieczenia. W razie jakiegoś zdarzenia wyciągnęłabyś numer polisy od agenta.

    Polubienie

      1. Akurat do ubezpieczeń jest centralna baza i policjant może sobie sprawdzić kontaktując się z komendą. I polecam pilnować, bo kary za brak OC są srogie…

        Nawiasem, brak „kwitka” przy sobie (czy to dowód rejestracyjny, czy prawo jazdy, nie wiem jak z ubezpieczeniem), to 50 zł. O ile policjant w ogóle nie odpuści. Chyba jedno z nielicznych miejsc, gdzie zachowano rozsądek.

        Polubienie

      2. @rozie OC mam raczej zawsze. Pilnuje nieoceniona moja agentka. Plus Google Kalendarz.
        Z brakiem kwitka w PL to się nie przejmuję, ale zdarzało mi się jechać za granicę, a tam już tak prosto nie jest. Nawet w UE masz problemy komunikacyjne.

        Polubienie

  2. A ja mam wyrzuty sumienia, bo efekt cieplarniany, bo korki a w aucie tylko dwie osoby albo i jedna, a KM na wyciągnięcie ręki, taniej, nie aż tak dużo wolniej, bo kupa szmalu na różne związane z tym wydatki… Od dzisiaj będę spał spokojniej. ;)

    Polubienie

    1. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że jak nie przetaczam całego parku maszynowego to jeżdżę rowerem, a jak upał to małym skuterem :)

      Polubienie

Dodaj odpowiedź do Zuzanka Anuluj pisanie odpowiedzi