Wpis zawiera wiele niesprawiedliwych uogólnień, ale w zaobserwowanych sytuacjach nie brała udziału żadna kobieta. Tak, wiem, że są też normalni tatusiowie.
Przez te feministyczne fanaberie mam zepsutą dzisiejszą rozrywkę. Idę na ściankę, ludzi mało, moje ulubione drogi prawie puste. Rozkładamy się, zaczynamy wspinać. Na ściance tymczasem nadreprezentacja każualowych tatusiów.
Każual to gość na ściance, który ze wspinaniem nie miał nigdy nic wspólnego. Każuale dzielą się na podgrupy:
- Siłowniane seby — rekordem był ten, który w kasie ścianki chciał „kupić bilet na górę”, a obsługa nie bardzo wiedziała o co mu chodzi. Zazwyczaj seby mają kłopot, bo muszą na tę górę wnieść sporo kilogramów, niejednokrotnie kilkadziesiąt więcej niż wspinacz obok, i dwa arbuzy. Nie jest łatwo. Nakoksowany gość zazwyczaj wspina się bardzo źle.
- Sportowcy (najczęściej biegacze, występują również w parach) — zaskoczeni, jak silnym przeciwnikiem jest grawitacja. Po pierwszych dziesięciu minutach zaskoczenie wzrasta, szczególnie u par różnopłciowych, kiedy okazuje się, że towarzysząca sportowcowi dziewczyna właśnie jest pod sufitem, podczas, gdy on nie może oderwać się od podłogi. Szczególnie lubię panów, którzy swoim dziewczynom mówią, żeby się nie bały, bo wszystko będzie dobrze, a dziewczyny świetnie się bawią i nie ogarniają, co w zasadzie mogłoby być źle. W większości przypadków dziewczyna, która jest na ściance pierwszy raz wspina się znacznie lepiej od chłopaka.
- Panowie z brzuszkiem, którzy chcą wybiegać dzieci lub „poćwiczyć”.
Tym razem przeważali panowie z brzuszkiem i ich dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Dzieci na ściance są zawsze. Są dziecięce sekcje, są dzieci wspinaczy, są dzieci do wybiegania. Dzisiaj była nadreprezentacja tatusiów dochodzących. (Idę na cmentarz, może byś się zajął dzieckiem!?)
Tatusia dochodzącego rozpoznaję gołym okiem, możecie mi wierzyć albo nie. Zazwyczaj są dość niezdarni w ruchach, nie umieją podciągnąć dzieciakowi gaci i miotają się między potrzebą natychmiastowego poprawiania błędów wychowawczych (proszę się natychmiast uspokoić), a realizacją własnych ambicji (jak to nie dasz rady???).
Ścianka to fantastyczna rozrywka, od przedszkola do emerytury, ale jak wspomniałam kiedyś jedyny powód, żeby jej unikać to lęk wysokości. Jeśli się jednak lęku wysokości nie ma, to też chwilę zajmuje uwierzenie, że cienki sznurek na którym wisisz i gacie z taśmy w które cię ubrali, wytrzymają. Tymczasem dzisiaj zaliczyliśmy:
- dzieci drące się pod sufitem, bo tatusiowie (serio, nie było ani jednej mamusi) nie wymyślili, żeby na początku kazać się dzieciakowi powiesić w uprzęży na wysokości 0,75 metra i pohuśtać
- dzieci kurczowo przyssane w połowie ściany, nie mogące zrobić ruchu, ani do góry ani zjechać na dół
- dzieci usiłujące pograć w piłkę przekonywane, że tatusiowie nie zapłacili za granie w piłkę i natychmiast się wspinać
Rekord pobił combo-tatuś, którego przychówek zaliczył wszystkie powyższe, a dodatkowo dowiedział się, że strzela fochy, zachowuje się jak baba, ma się natychmiast uspokoić, że nie wiadomo czy jest chłopcem, skoro płacze, że za karę ma siedzieć, ale nie tam, gdzie usiadł, tylko koło tatusia i proszę się natychmiast uspokoić.
Asekurowałam Byśka i przysłuchiwałam się tym mądrościom, opanowując pilną potrzebę zwymiotowania na buty, podejścia do pana i pokazania mu jak się zachowują się u nas baby. Szczerze pożałowałam, że nie mamy aż takich zdolności aktorskich, bo do kompletu Bysiek powinien się głośno rozpłakać i powiedzieć chłopcu, że ten pan, co się bardzo dobrze wspina, też czasem płacze, ludzka rzecz.
W piekle mają osobny krąg dla tatusiów zabierających dzieciaki na ściankę i drących się na nie, bo się boją. Wyciągnęłabym takiego tatusia na 18 metrów w przewieszeniu i zrobiła mu komandoski zjazd w lufcie. Z przyjemnością popatrzę, jak mu zwieracze puszczają i wtedy na niego pokrzyczę.
A właśnie miałem wybrać się z córcią w niedzielę na ściankę, ale tego nie zrobię ze względów e(ste)tycznych :-(
PolubieniePolubienie
Idź :)
Nasi górą , trzeba dawać dobry przykład.
PolubieniePolubienie
Siwo…Zrób tak choć raz, w dodatku na jakimś zaprzyjaźnionym tatusiu, coby spektakl był pełny. I potem niech się ten przećwiczony konspiracyjnym szeptem zwierzy wrzeszczącemu na dziecko „pan cicho będzie, bo ta …tam…zaraz pana zawoła i zrobi panu to co mnie, feministka jakaś, wariatka, pan lepiej stąd idzie i dziecko zabierze” .
Dobry uczynek spełnisz i uciechy przy tym zaznasz.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„i już pan na niego nie wrzeszcz, bo mnie śledziła i w windzie pobiła”?
Brzmi nieźle ;)
PolubieniePolubienie
I w tym momencie przypomina mi się ten ojciec rodzinie (nawet nie dochodzący, wyglądał na zaangażowanego), który z małżonką i trójką dzieci (w tym jedno w nosidełku) schodził ze Śnieżki Śląską Drogą. Dla objaśnienia – to jest trasa długa, owszem, szeroka, ale momentami dość stroma i wymagająca ostrożności. Jeśli dodamy do tego, że był upał, nawet nam dało w kość. Ojciec rodzinie tymczasem zaczął sztorcować średniego dzieciaka, na oko lat 5, kiedy ten zaczął marudzić, że jest zmęczony i ma dość.
Po prostu, jak zaszczepić dziecku nienawiść do gór w trzech krótkich lekcjach.
PolubieniePolubienie
Moje rodzone dziecko chciało się bić z panem który wlókł kilkulatka na Szpiglas i groził, że kilkulatek za marudzenie „dostanie w dupę”.
Bysiek uświadomił pana, że to karalne i jak ma ochotę na przemoc, to on w sumie może to dziecko zastąpić.
Zważywszy, że pan był januszem, zapytał tylko retorycznie, że jeśli Bysiek będzie się bił o to dziecko, to może je sobie weźmie, na co Bysiek się zgodził. Dość mnie ubawiło, jak potem zadzwonił do mnie z pytaniem: siwo, a jakbym wygrał dziecko w pojedynku, to co byś zrobiła?
PolubieniePolubienie